| W końcu zmień program, wyglądasz jakbyś się kleju nawciągał
|
| Syf, krajobraz, potłuczone szkło, talerze z żarciem gniją od tygodnia
|
| Nie mów mi kto posprząta
|
| Która z Tobą wytrzyma
|
| Żadna tu nie zagląda
|
| Ostatnią, którą znałem dziś widuję z dzieciakami
|
| Spierdoliłeś życie łojąc wódę w klubie z dzieciakami
|
| Ona spacer wózek, między nami wygląda jak marzenie
|
| Ty znów wózek, psy to samo byli po towar i po Ciebie
|
| Chcesz miłości to płać, za godzinę trzy stówy
|
| Chwila w objęciach złudzeń i tak to tylko kurwy
|
| Widać po twoich dłoniach bladych jak się zmienia los twój
|
| Nie od pracy, a walenia konia i kręcenia lolków
|
| Czas nie docenia głąbów ona zrozumiała pierwsza
|
| Że ma swoje życie, a nie twoje problemy do wzięcia
|
| Wyjebałeś jej na koniec, diler nie odbierał bywa
|
| Skurwielu miałeś wszystko, poza szacunkiem do życia
|
| Widziałem ją, nie chcę Ci mówić wygląda zabójczo
|
| Jak bardzo ważna sprawa i przygoda na jutro
|
| Już nie ma kłótni w domu, narkomańskich jazd
|
| Kurwa mać jak piszę, to czuję się jakbym to był ja
|
| Mówię spierdoliłeś wszystko, powalone mosty
|
| Mogłeś mieć rodzinę, a nie długi za gonione jointy
|
| Myślisz, że to była miłość, chwila spowiedzi serca
|
| Morderstwo pierwszy stopień, utonęli w objęciach
|
| Zaćpany przed telewizorem w końcu zmienisz program
|
| Kazadi pręży się przez szybę, tak się ceni rozmiar
|
| Zarzygany dywan, torba białka, łycha, cola, pauza
|
| Bądź poważny, Kazadi to ty możesz, ale palcami wyobraźni
|
| Są inni których stać by ogarnąć życie w biegu
|
| Miałeś wsparcie, żeby znaleźć się też na szczycie u celu
|
| Twoja wyprawa na biegun
|
| Zostało gówno z planów, nie do rozwiązania rebus
|
| Usiądź, posłuchaj, zastanów się |