Song information On this page you can find the lyrics of the song Ballada o powitaniu, artist - Jacek Kaczmarski.
Date of issue: 08.11.2018
Song language: Polish
Ballada o powitaniu(original) |
Dzień jasny, chociaż mroźny, słońce świeci z góry |
Niebo błękitne, żadnej nie ma na nim chmury |
Dumnie wisi nad portalem jakiejś bramy |
Napis biało-czerwony: «Serdecznie witamy!» |
Staliśmy rzędem równym wzdłuż głównej ulicy |
Uczniowie, matki, żony, ciecie, robotnicy |
Szpaler milicji sprawnie nas zorganizował |
By nie wystawała czyjaś ręka albo głowa |
Tam, gdzie ja stałem z boku i machałem spontanicznie |
Stały dwa przedszkolaki wyglądając ślicznie |
One miały zrobić gościom stop nieprzewidziane |
Bo nieprzewidziane było też przygotowane! |
Po trzech godzinach z dala usłyszałem wrzawę |
Podniosłem chorągiewkę, zamachałem z wprawą! |
Temperatura wzrosła, podniecenie także |
Każdy się pcha do przodu, palcem w oku babrze! |
Lecz to dopiero pilot, pięciu milicjantów |
Dwudziestu tajnych panów (ot, w razie awantur) |
Potem samochód jeden, drugi, potem trzeci |
Potem wojskowy gazik z prasą, radiem leci |
Lecą do góry czapki, to już nie przelewki |
Witają gościa papierowe chorągiewki! |
Dojrzałem kołnierz, ucho i brew kędzierzawą |
Błyszczący hełm, lecz to już chyba ktoś z obstawy |
Z dziećmi nic nie wyszło — jedno się speszyło |
Drugie swą kokardkę czerwoną zgubiło |
Więc, nim znaleziono coś zamiast kokardki |
Gościa porwał dalej prąd wydarzeń wartki |
Jednej minuty nawet wszystko to nie trwało |
Co było — przeszło, znikło, z wiatrem uleciało |
Tłum się miesza, kręci, tłumem być przestaje |
Na opustoszałym placu milicjant zostaje |
Wieczór zapada szybko, koniec mojej śpiewki |
Walają się po ziemi papierowe chorągiewki |
Pół smętnie, a pół śmiesznie zwisa z jakiejś bramy |
Napis biało-czerwony: «Serdecznie witamy!» |
(translation) |
The day is bright, although frosty, the sun is shining from above |
The sky is blue, there are no clouds on it |
It hangs proudly over a portal of some gate |
Red and white inscription: "Welcome!" |
We were standing in a straight row along the main street |
Students, mothers, wives, cutters, workers |
The militia guard organized us efficiently |
So that no hand or head protrudes |
Where I was standing to the side and waving spontaneously |
Two preschoolers were standing looking lovely |
They were to stop the guests from being unforeseen |
Because the unforeseen was also prepared! |
After three hours away, I heard a clamor |
I raised the flag, waved it with skill! |
The temperature rose, and so did the excitement |
Everyone pushes forward, with a finger in Grandma's eye! |
But this is only a pilot, five policemen |
Twenty secret lords (just in case of a row) |
Then one car, one car, then a third |
Then a military newspaper with the press, the radio is on |
Hats are flying up, it's not a joke anymore |
Paper flags welcome the visitor! |
I saw the collar, ear and eyebrow frizzy |
A shining helmet, but it must be someone from the bodyguards |
Nothing happened with the children - one was embarrassed |
The other one has lost its red bow |
Well, before anything instead of a bow was found |
The visitor was carried away by the rapid current of events |
It didn't even last one minute |
What was - passed, disappeared, flown with the wind |
The crowd is mixing, spinning, the crowd ceases to be |
The policeman stays on the deserted square |
The evening falls quickly, end of my song |
Paper flags are scattered on the ground |
Half sad and half funny hangs from a gate |
Red and white inscription: "Welcome!" |