| Dawni fornale majątku, przywiązani do niego
|
| Bardziej niż każe rozsądek, głód miejscowe prawo —
|
| Raby tej ziemi, wygnani z niej właśnie dlatego —
|
| Zwracam się do was — dworski pisarczyk i pachoł
|
| Na tyle tu nieważny by grać odważnego
|
| Do czworaków przywykli jak do pięknych domów
|
| Ci, co przyszli na wasze, jeszcze ciepłe, miejsca
|
| Pijąc kłócą się, kłócąc — nie ufają nikomu
|
| W nocy gardła pełne piekącego szczęścia:
|
| Narzekać, nienawidzić, kląć na ekonomów
|
| Ten żywy nawóz co rano idzie w ziemię czarną
|
| Wzdłuż długich bruzd ospała nadzorców robota
|
| Gnije zgoda, panoszy się mowa wulgarna
|
| Ziemia ciągle rodzi dla obcego złota
|
| Pot na niskich czołach oblicza się w ziarnach
|
| Dwór stoi jak stał - siedlisko wróbli i kukułek
|
| (Chociaż plotka i wróżba przyszłość jakąś tu stwarza)
|
| W zmatowiałych salonach, gdzie się niegdyś snuły
|
| Karmione pamięcią duchy przodków gospodarza
|
| Ciągle w modzie kolumny i obce statuy!
|
| Zwykłe słowa wyszły już z użycia
|
| Wielkimi porozumieć nie można się wcale
|
| Co raz ktoś zawoła o winnych wykrycie
|
| Pan ręką pokazuje mu graniczne pale
|
| Za którymi znikliście wy — wygnani w przeżycie
|
| Widzę was nieraz, kiedy twarz ukryję w dłoniach
|
| Macie przynajmniej wasze chlubne poniżenie
|
| Gdy, wygnanym, łuk Ziemi ojczyznę przesłonił
|
| Ciągle taką samą w waszym zapatrzeniu
|
| Stoicie w oddali na wysokich koniach |