| Po raz kolejny dałem się oszukać
|
| Dałem się zwieść swojej wyobraźni
|
| Że oceniłem człowieczą naturę
|
| Wśród drapieżników nie ma przyjaźni!
|
| Rozejm jest wtedy, kiedy pełne brzuchy
|
| Ciche pomruki wzajemnej aprobaty
|
| A mija wszystko, gdy głód się budzi
|
| Wtedy zew krwi wyznacza standardy
|
| Zapewnienia nic nie znaczą
|
| Kiedy oczy krew zobaczą
|
| Większość krzyczy: «To nic złego!
|
| Większy musi zjeść mniejszego!»
|
| Jest nas za mało, żeby mieć rację
|
| Bo racja zawsze jest po stronie większości
|
| Nam pozostaje miejsce z tyłu
|
| Oraz poczucie bezsilnej złości
|
| Możemy krzyczeć, ale nikt nie słucha
|
| Takie wybraliśmy sobie przeznaczenie
|
| Prawda jest taka, że jest nieważna
|
| I tylko dla nas, ma jeszcze znaczenie!
|
| Zapewnienia nic nie znaczą
|
| Kiedy oczy krew zobaczą
|
| Większość krzyczy: «To nic złego!
|
| Większy musi zjeść mniejszego!»
|
| Przywódcy stada dobierają słowa
|
| Żeby utrzymać posłuszeństwo
|
| Rzucają w tłum kolorowe cukierki
|
| Za uśmiechami kryją okrucieństwo
|
| Pierwsza zasada, maszeruj albo giń!
|
| Nie starczy na to mojej wyobraźni!
|
| Po raz kolejny dałem się oszukać
|
| Wśród drapieżników nie ma przyjaźni!
|
| Zapewnienia nic nie znaczą
|
| Kiedy oczy krew zobaczą
|
| Większość krzyczy: «To nic złego!
|
| Większy musi zjeść mniejszego!» |